wtorek, 21 czerwca 2011

A jednak...

Po miesiącu siedzenia w domu, ciągłego płaczu i spania, tesknoty za chłopakiem który wyprowadził się za granice , znajomi wyciąnęli ją na imprezę. Sama nie wierzyła że tam idzie. Nie miała najmniejszej ochoty. Gdy weszli do lokalu, uderzyło ją gorąco i głośna muzyka. Odrazu usiadła gdzieś w kącie i zamówiła napój. Skuliła się na kanapie. Po półgodziny podbiegła do niej koleżanka. Usiadła i otarła z czoła krople potu. - Posłuchaj! - powiedziała koleżanka. - Musisz to zobaczyć! Mega ciacho! - wywrzeszczała. Jednak ona nie miała ochoty na flirty. Nadal cierpiała po stracie. Kochała go... - Ale nie chce tańczyć! Rozumiesz? Wszystkie dziewczyny spławia. Śmieje sie tylko pod nosem i odmawia. Ale chodź! - powiedziała koleżanka i pociągnęła ją za sobą. Niechętnie znalazła się na parkiecie. Zaczęła tańczyć z przyjaciółkami. Nagle jedna z nich cała się zaczerwieniła- Ciacho na parkiecie! - wrzasnęła. - Idzie w tą stronę! - dodała druga. Wszystkie zaczęły poprawiać fryzury a ona odwróciła się lekko by ujżeć to 'ciacho'. Zaniemówiła. Poczuła jak drętwieje jej ciało. Potem jak chłopak podchodzi, łapie jej twarz obiema rękami i całuje lekko w usta. - Cześć. - powiedział chłopak. Ona nadal nie mogła wydusić z siebie słowa. Koleżanki szturchały się i szeptały. - Wróciłem. Nie mogłem dłużej tam wytrzymać. Po miesiącu doszedłem do wniosku, że to ciebie mi brakuje. Zostaję. - powiedział chłopak. Serce waliło jej jakby chciało uciec. - Witaj spowrotem. Kocham cię. - powiedziała, pocałowała go i zaczęli tańczyć, wtuleni w siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz