poniedziałek, 25 lipca 2011

Spacer

Poszła na spacer do lasu.  Mijając znajome drzewa, dróżki, polanę, oddychała głęboko wdychając do płuc świeże powietrze pachnące igliwiem, mchem i wilgocią. Zmrużyła oczy i szła na oślep, dobrze znając drogę. Stawiała nogi powolnie, jedna za drugą, jedna za drugą. W słuchawkach słyszała kojący głos Eldo. Pod stopami czuła łamiące się gałązki i trzeszczące szyszki. Pomimo słuchawek w uszach , słyszała śpiew ptaków. Wybrała się na ten spacer, chcąc pobyć sama. Niestety po jakimś czasie pięknej przechadzki zauważyła, że między drzewami skrywa się jakiś gad. Banda dzieciaków ruszyła w jej stronę i oblężyła ją, łapiąc ją za nogi, ręce, krzycząc i piszcząc. Wykrzykiwali jej imię i szarpali ją śmiejąc się. Przywitała się z nimi. Dzieciaki dobrze jej znane, z tego samego osiedla, było ich kilkanaście. Między nimi ujrzała małego chłopczyka, którego wszyscy odpychali i odsuwali od niej. Wybrnęła z tłumu i wyciągnęła do niego ręce. Chłopiec podbiegł i uściskał ją. Znała go doskonale. Uniosła wzrok. Na skraju polany, oparty o drzewo stał jego starszy brat. Patrzał na nią. Puściła chłopca i ruszyła w całkiem inną stronę. Gdzieś w głąb lasu. Szła, szła, szła... Po pięciu minutach usłyszała że ktoś ją woła. To on. Ten który podpierał się o drzewo. Biegł i pokrzykiwał ' zaczekaj! zaczekaj! ' . Stanęła więc, nie patrząc na niego. Podbiegł. Stał chwilę bez słowa. W kompletnej ciszy. Nagle bez uprzedzenia rzuciła się na nią i przytulił ze wszystkich sił. ' Kocham Cię. ' powiedział załamanym głosem. Nie chciała tego więcej słuchać. Słodkie kłamstewka. ' Nie rzucaj słowami jak popadnie bo później mogę nie zapomnieć co mi powiedziałeś ' wyszeptała i wyrwała się z jego objęć. Uśmiechnęła się na pożegnanie i odeszła.

Nie wytrzymała i zapytała go, czy to aby koniec, bo tak się jej wydawało. Napisał jej 'Chodźmy na spacer. Za chwilę w parku pod fontanną.' Przeczytała to i wybiegła do przedpokoju, zgarniając z komody jakieś drobne i wsunęła buty. Pobiegła na przystanek i pierwszym autobusem pojechała do parku. Nie wzięła bluzy, płaszcza ani parasola, pomimo siąpiącego deszczu i chłodu. Wysiadła i biegła dalej. Alejkami, kałużami, ocierając się o mokre liście i gałązki. Cała przemoczona weszła na plac z fontanną. Ręce się jej trzęsły. Było już ciemno a na wokół fontanny paliło się parę latarni. Rozejrzała się. Na ławce, w najciemniejszym miejscu placu ktoś się poruszył. Przyjrzała się uważniej i zauważyła że to on. Ruszyła w jego stronę. On wstał i światło latarni oświetliło jego twarz. Uśmiechał się, jak zwykle. Podeszła do niego trzęsąc się na ciele. Zdjął bluzę i zarzucił jej na ramiona bez słowa. Stali tak i patrzeli sobie w oczy. On zacisnął dłoń w pięść i zasyczał. Ujęła jego dłoń i zauważyła świeże rany. Spojrzała na niego i pokręciła głową. Przytulił ją mocno. Gdy puścił, pokazał drugą rękę. Oniemiała . Zaraz po tym wybuchła histerycznym płaczem. Chłopak podciął sobie żyły. On jak i bluza którą miała na sobie były całe we krwi. Zamrugał i zakolebał się. Chwyciła go a on padł w jej ramionach. Uklękła a jej łzy padały na jego czoło, nos i policzki.
- Czemu... ? - zapytała łkając.
- Zdradziłem Cię. Nie mógłbym żyć z tą świadomością...


niedziela, 24 lipca 2011

Skok

Gdy poczuła że musi pobyć sama, schodkami pożarowymi wbiegła na dach bloku w którym mieszkała. Widok był piękny. Usiadła na krawędzi i skuliła nogi przy klatce piersiowej. Serce waliło jej jak szalone. Wręcz podchodziło do gardła. Poczuła wzrastającą adrenalinę i strach. Na ulicy dojżała dwie osoby idące i trzymające się czule za ręce. Jakby ktoś wbijał w nią sztylety. Kawałek dalej kolejna para się całowała... Utkwiła jej klucha w gardle. 'skoczę'. Stwierdziła. Bo świat bez niego nie ma sensu. Nie chciała takiego świata. Wstała i z lękiem stanęła na krawędzi. Już przechylała się ku przepaści, czując przyspieszające bicie serca i wariacje w żołądku gdy ktoś w porę złapał ją za rękę i szarpnął do tyłu. Objął ją z całych sił i oboje się rozpłakali.
- Idiotka... - załkał chłopak. Płakał jak dziecko. - Nie jestem tego wart! - dodał.
- Idiota... - pisnęła przez łzy. - Nie widzisz jak cię kocham?
- A ty nie widzisz że ja kocham cię dwa razy mocniej, bo mam dwa serca, i obydwa biją dla ciebie a nie dla niej.