- Ender! - zaczęła łapać hausty powietrza. - On nie umarł! Jego porwano!
Ingrid wybałuszyła oczy.
- Ale... Jak to? Kto?! - krzyknęła a głoś zadrżał jej w gardle.
- Zakon Cienia... - powiedziała Irmelin bezgłośnie.
Ingrid zadumała się.
- Ale... To przecież znaczy, że on żyje! On nie umarł! Nie umarł , rozumiesz?! - rozpromieniła się Infrid, jakby zapominając o porwaniu.
- Ale zaraz może zginąć, jeśli nie ruszymy mu na pomoc... ! - upomniała ją Irmelin.
Po chwili były już w drodze do kościoła. Nie było tam daleko, więc po pięciu minutach weszły do katakumb. Wejście ukryte było obok staromodnego, gotyckiego konfesjonału. Schodkami weszły w ciemności.
Gdy szły ciemnym, wilgotnym tunelem w podziemiu kościoła, musiały się coraz bardziej nachylać, bo sufit był coraz niżej. Nagle Irmelin wrzasnęła przerażona. Ingrid migiem rzuciła z dłoni przed siebie kulę ognia i ujrzała gnijące zwłoki jakiegoś człowieka.
- To nie Ender. - powiedziała cicho. Irmelin dyszała ciężko za jej plecami.
Szły dalej. Po chwili trafiły na duże, hebanowe drzwi z których łuszczyła się brązowa farba. Ingrid przyłożyła doń ucho i nasłuchiwała. Miała bardzo czuły słuch. Nagle usłyszały cichą melodyjkę wypływającą z telefonu. Ingrid szybko wyjęła go z kieszeni i odebrała.
- Słucham?
- Tu Tisten. Chciałem tylko potwierdzić nasze spotkanie. - odezwał się głos w słuchawce.
- Ah...- Ingrid zawiesiła głos na chwilę. - Możemy przesunąć spotkanie o godzinę?
- No pewnie. A coś się stało? - zapytał Tisten. - Słyszę niepokój w twoim głosie.
- Nie nie. Wszystko jest okej. - mruknęła szybko Ingrid i rozłączyła się.
Puściła Irmelin oko i obie wbiegły do pomieszczenia za hebanowymi drzwiami. Stojące tam postacie zaniemówiły.
Zaraz potem Ingrid i Irmelin zsynchronizowały się i w tym samym momencie wypowiedziały zaklęcie. Postacie nakryły się pelerynami i jak gdyby wtopiły się w podłogę. Dziewczyny podbiegły do wijącego się na stole Endera. Ingrid złapała go za rękę i wypowiedziała słowa które słyszał tylko on.
- Jesteś moim eliksirem życia. Już myślałam że magia mi się na nic nie przyda, skoro straciłam skarb największy w mym życiu. A Ty żyjesz...
To be continued.